na przykład Ryszard Tarasiewicz ze Śląska Wrocław.
niewysoki, szopa włosów nad czołem, bardzo silne uderzenie
z dystansu. te strzały nazywano spadającymi liśćmi dębu.
piłka szybowała wysoko, by nagle spaść do bramki.
bramkarze zawsze byli pewni, że wyjdzie na aut, a ta
nagle wpadała im za kołnierz. Ryszard Tarasiewicz –
piłkarz straconego pokolenia. ten, który w meczu z Brazylią
trafił w słupek. albo, pamiętasz, jego rzut wolny ze Szwedami
na stadionie Rasunda. o takich golach mówi się:
stadiony świata. później wyjazd na zachód –
do średnich klubów Francji i Szwajcarii. i
powolne opadanie formy. nie wiem, gdzie jest teraz
Ryszard Tarasiewicz i nie wiem kiedy wróci –
jakim zwodem, strzałem. ja to ktoś za boczną linią,
nie zmieni nieuchronnego jak wynik wyroku.
tylko marzenie szybuje, nadal szybuje wysoko:
obym w czasie marnym był jak ten spadający liść dębu,
bym opadał pięknie.
Fot. Artur Nowaczewski